niedziela, 16 września 2012

12. One Piece #1


Po dłuższej przerwie przyszedł czas na kolejną mangę. Tym razem One Piece. Mam jeszcze do przeczytania Bleach i Fullmetal Alchemist, ale z powodu fabuły zdecydowałem się zajrzeć do tego komiksu na pierwszym miejscu.
Najpierw kilka słów o fabule... Głównym bohaterem jest dzieciak mieszkający w wiosce, w której stacjonują piraci. Oczywiście zakochuje się w ich fachu i stawia sobie za cel, żeby zostać najlepszym piratem na świecie. Dla mnie wszystko przypomina Naruto tylko, że tematyka jest zupełnie inna. Dla mnie dużo łatwiejsza do strawienia. W Naruto za dużo było różnych bajek i głupot. Nie lubię rzeczy, które są od początku do końca wyssane z palca. Tutaj jest chociaż ten temat piratów, który można skądś kojarzyć. Tam, jesteśmy wprowadzani w fabułę od samego początku. To wszystko jednak kwestia gustu.
Wszystko jednak czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Dzieciak jest na swój sposób odważny, ale w tym przejawia się również jego głupota. Jest niedojrzały i roztrzepany. Jednak chyba za to go polubiłem. Jak znam życie, to z czasem będzie widać, jak zaczyna myśleć i powoli rozumieć złożoność świata, w którym żyje.
Słyszałem, że jest to jedna z najbardziej znanych mang, której końca praktycznie nie widać. Ja dopiero zacząłem, ale drugi tom już na mnie czeka. Powoli będę się zaopatrywał w kolejne zależnie od tego, czy spodoba mi się dalsze rozwinięcie akcji. Pomysł jest naprawdę dobry, a odpowiednie poczucie humoru nie pozwala się oderwać do ostatniej strony.

poniedziałek, 10 września 2012

11. Zakupy #2

Dzisiaj krótka informacja na temat kolejnych zakupów. Zauważyłem, że robię je w szaleńczym tempie, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Przez długi czas pewnie będzie jakiś zastój w owych zakupach. Jednak teraz miałem trochę pieniędzy do wydania i postanowiłem przeznaczyć je na komiksy.
Jakiś czas temu dowiedziałem się o sklepie Komikslandia w samym centrum Warszawy. Przechodzę tamtędy codziennie, więc musiałem kiedyś zajrzeć. Bardzo przyjemne miejsce. Czuje się ten komiksowy klimat. Zatrzymałem się przy półce z mangą. Kilka dni temu doszedłem do wniosku, że kolejny budżet przeznaczę tylko i wyłącznie na ten rodzaj komiksu.

Bleach t. 1 i 2
One Piece t. 1 i 2
Full Metal Alchemist t. 1

Klasyka. Najbardziej jaram się One Piece, bo po przeczytaniu opisów uznałem, że muszę to dorwać. Udało się szybciej niż myślałem. Z Bleachem i FMA już się zetknąłem, więc wiem, czego się spodziewać. Recenzje pewnie niedługo. Nadal czekam na paczkę z Gildii, więc zdecydowanie będzie, co czytać...

10. Hellboy - Nasienie Zniszczenia


Po kilku krótkich seriach, rozpoczęciach mang przyszedł czas na klasykę komiksu. Dorwałem się do "Nasienia Zniszczenia", który został stworzony właśnie dla kogoś takiego jak ja. Dla kogoś, kto dopiero co wkroczył w świat komiksu i ma ochotę zaznajomić się z prawdziwymi perełkami. Muszę przyznać, że już kiedyś przeglądałem Hellboya, ale dopiero teraz zabrałem się za to bardziej serio.
Moim pierwszym spostrzeżeniem była rzecz dziwna aczkolwiek wielce istotna. Najbardziej z całej serii kojarzę wygląd głównego bohatera i żółty napis na samym środku. Teraz został zastąpiony czarno-białym. Czytałem recenzję, w której autor ewidentnie na to narzekał, mówiąc, że nie pasuje on do czerwonej okładki. Uważam, że tak jest dużo lepiej. Przynajmniej takie jest moje odczucie.
Kolejna sprawa to oczywiście wydanie. Miękka okładka, podobno kiepski klej, który prowadzi do łatwych uszkodzeń, ale tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Na grzbiecie za to bardzo praktyczna sprawa. Nazwa serii, tytuł zeszytu, a na samym dole numer tomu. Zdecydowanie ułatwia to odpowiednie układanie na półce.
Przejdźmy jednak do wnętrza całego komiksu... Zaczniemy oczywiście od samej fabuły. Mamy rok 1944, nazistowscy okultyści zaczynają kombinować i sprowadzają na świat piekielne dziecko. Trafia ono do strony alianckiej i po jakichś dziesięciu latach wstępuje do biura zajmującego się sprawami paranormalnymi. Jego zadaniem jest ochrona ludzi przed tego typu istotami. Jest to oczywiście główny wątek. Dodatkowo mamy do czynienia z mnóstwem innych zagadek. Chociażby tajemnicza prawa ręka Hellboya, czy jego pochodzenia.
Autor rysunków prezentuje dosyć specyficzny styl. Większość narysowana jest w dosyć okrojony sposób. Dopiero, kiedy pojawia się coś, co powinno zwrócić uwagę czytelnika, zostaje to dokładnie podkreślone.
Czyta się to oczywiście świetnie. To nie ulega wątpliwości. Najbardziej przypadła mi do gustu mnogość kwadratowych ramek, w których pojawiają się myśli bohaterów i opowiadane są w nich dłuższe historie. Fabuła jest oryginalna, ale takich rzeczy nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Nowe wydanie sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
Podsumowując, na pewno jest to jeden z komiksów, który trzeba przeczytać. Widzę, że cieszy się ogromną popularnością wśród osób znających już tę historię na pamięć. To ogromny sukces wydawców. Kolejne tomy Hellboya wędrują na moją obszerną listę zakupów, która powoli jest realizowana...

niedziela, 9 września 2012

9. Zakupy #1

Krótka piłka... Jest to blog, tak? Postanowiłem, więc informować Was o swoich złożonych zamówieniach na komiksy :) Wczoraj zamówiłem już drugi raz kilka zeszytów w Sklepie Gildii (http://www.sklep.gildia.pl/).

1. 1 x Baśnie - 1 - Na wygnaniu.
2. 1 x Goliat.
3. 1 x Lincoln - 1.
4. 1 x Żywe trupy - 1 - Dni utracone (wyd. II).

Tak wygląda lista zakupów. Jestem zadowolony. Od góry... Pierwsze dwa komiksy zostały mi polecone, także raczej nie podlega to dyskusji :) W końcu musiałem je kupić. Lincoln mnie po prostu zainteresował. Tak samo jak i Żywe Trupy. Podjąłem pewne ryzyko, ale chyba żałować nie będę. Nie chcę cały czas brnąć w to sci-fi, więc szukam czegoś w innych klimatach. Mam jeszcze kilka komiksów do przeczytania, ale staram się nie dojść do momentu, kiedy nie będę miał co czytać. Dlatego mam zawsze kilka w zapasie. Tak czy inaczej, od wczoraj czekam na przesyłkę, a jutro możecie spodziewać się kolejnego posta.
Na koniec dodam, że wybieram się jakoś w tygodniu do Komikslandii, więc pewnie też przeznaczę jakieś 50zł na kilka komiksów, także lista nieco się powiększy, o czym na pewno Was poinformuję :)

sobota, 8 września 2012

8. W.E.S.T


Obiecałem, że napiszę o czymś nowym. Nie będzie to już kolejny tom Akiry, którego swoją drogą jeszcze niestety nie posiadam. Tym razem kompletnie inna bajka niż poprzednie recenzje. Do tej pory trzymaliśmy się raczej wymyślonych wizji, jakieś katastrofy, przyszłość... Teraz przenosimy się do świata westernów. Szczerze powiedziawszy, to nie lubię tych klimatów. Filmy z miejscem akcji gdzieś na zachodzie w ogóle mnie nie kręcą. Spytacie pewnie, dlaczego w takim razie kupiłem komiks, którego sam tytuł powinien mnie zniechęcać. Otóż nie wiem. Po prostu jakoś mnie to zachęciło. Fabuła zapachniała mi dobrym kryminałem, a na westernowy klimat postanowiłem przymknąć oko. Nie żałuję. Ale zacznijmy od początku...

O świecie przedstawionym powiedziałem kilka słów i tyle w zasadzie wystarczy. Akcja toczy się we Francji w roku 1895, jednak jest to tylko epizod. Reszta dzieje się w 1901r. w USA. Mam do czynienia ze zgonami amerykańskiej elity. Giną w dziwnych okolicznościach. Postanowiono zwołać grupę niebezpiecznych przestępców, żeby rozwiązali tajemniczą zagadkę. To właśnie czwórka kryminalistów tworzy tytułowy W.E.S.T. Los całego zachodu leży w ich rękach i wydają się być jedynymi, którzy zdołają rozwikłać tę sprawę.

Klimat jest naprawdę świetny. Wszystkie rysunki, ubiór bohaterów, wymieniane w trakcie rozmów bronie, stare telefony, nawet fakt lubowania się w specjalnej herbacie, przenosi czytelnika do USA w 1901 roku.
Do rysunków nie można się przyczepić. Wszystko narysowane jest czytelnie, skrupulatnie, a cały komiks wydany jest w kolorze.
Ostatnia sprawa, która zachwyciła mnie w tym zeszycie to długie dialogi. Naprawdę czytanie całych 56 stron zajęło mi dużo więcej czasu niż zazwyczaj. Tutaj każda sprawa wyjaśniana jest w kilku zdaniach, a praktycznie na każdej kartce bohaterowie wdają się w żywe dyskusje.

Podsumowując, W.E.S.T to naprawdę oryginalny komiks. Biorąc pod uwagę fakt, że najczęściej trafiam na jakieś wizje przyszłości to western jest bardzo przyjemną odskocznią. Na pewno sięgnę po kolejne części z ogromną chęcią. Zakończenie całego zeszytu pozostawiło we mnie to, co powinno. Po prostu nie mogę się doczekać...

7. Akira #2


Długo zastanawiałem się nad tym, co tak naprawdę powinienem pisać po przeczytaniu kolejnego tomu jakiegoś komiksu. Pierwszy zeszyt to zawsze pierwsze wrażenie, ale drugi? Co można napisać, kiedy niewiele się zmieniło? Ciężko w tym przypadku coś naskrobać, skoro nie mogę zdradzać Wam fabuły. Dawno doszedłem już do wniosku, że to raczej nie będą recenzje. Przynajmniej nie takie typowe. Będę po prostu mówił, jak w moich oczach wypadł dany komiks. Teraz mamy do czynienia z dosyć długą serią, bo w Polsce wydawnictwo JPF wydało 19 tomów.
Co ja mogę Wam powiedzieć... Nadal uważam, że akcji jest tutaj naprawdę dużo. Drugi zeszyt wprowadza nas bardziej w ten tajemniczy świat dziwnego dziecka, które pojawiło się w pierwszy tomie. Zaczynamy powoli dowiadywać się, o co w tym wszystkim chodzi. Kreują się powoli dobrzy i źli bohaterowie. Można domyślać się między kim, będą się toczyły najbardziej istotne walki.
Fabuła cały czas mnie zachwyca. Czuję ogromny szacunek do kogoś, kto wymyślił takie cuda. Pomieszanie z poplątaniem. Trzyma w napięciu.
Drugi tom przeczytałem jednym tchem, ale po świetnym pierwszym wrażeniu, nie zaskoczył mnie niczym konkretnym. Po prostu trzyma poziom.

Tak jak widzicie, czasami będzie to wyglądać właśnie tak. W dzisiejszym poście bardziej poinformowałem Was o przeczytaniu Akiry #2. Nie widzę w tym żadnego problemu. To po prostu blog. Dzisiaj zabieram się za inną, stosunkowo nową serię, więc będzie o czym pisać. To mogę Wam obiecać ;)

czwartek, 6 września 2012

6. Akira #1


Muszę się Wam przyznać, że wszystkie recenzowane do tej pory komiksy czytałem w wersji elektronicznej. Dzisiaj przyszedł czas na mangę, którą posiadam materialnie. Kupiona w księgarni. Recenzja tego typu komiksów będzie wyglądała nieco inaczej. Będę pisać o każdym poszczególnym tomie. Powód jest prosty. Nie mam tak łatwego dostępu do wersji papierowych jak do elektronicznych. Do tego muszę za nie płacić, a nie jestem w stanie kupować coraz to nowsze zeszyty, kiedy to nie mam co czytać. Aktualnie jestem na etapie czytania pierwszych części mnóstwa różnych serii, także możecie spodziewać się kilku różnych propozycji.

Dzisiaj przyszła kolej na "Akirę". Tak jak wspomniałem jest to manga. Po raz kolejny to właśnie fabuła urzekła mnie w stu procentach i nacisnąłem "kup teraz" już po słowach "Tokio po III wojnie światowej". Otóż to. Mamy rok 2019. Spada jakaś bomba. Życie rozpoczyna się od nowa, a w centrum miasta widnieje ogromna dziura od zrzuconego ładunku. Poznajemy uczniów liceum, którzy tworzą razem grupę motocyklistów. Wszystko zdaje się być zwyczajne, dopóki na drodze jednego z uczniów staje dziecko o twarzy staruszka. Powoduje spore zamieszanie i rozpoczyna tym samym całą intrygę w tej mandze. Nie będę zdradzał więcej fabuły, bo mija się to z celem.

Poczyniłem kilka różnych obserwacji w trakcie czytania. Przede wszystkim akcja. Jak doskonale wiecie, przeczytałem mało komiksów w swojej karierze, ale w tym przypadku po prostu cały czas coś się dzieje. Pierwszy tom jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Nie jest to jakiś zeszycik z dwudziestoma stronami. Mogę śmiało powiedzieć, że znaczna większość całości pokazuje strzelanie, uciekanie, jazdę na motorze... Rzadko kiedy zdarzały się momenty, kiedy bohaterowie siedzieli i rozmawiali. Robi to wrażenie.
Druga sprawa to rysunek. Nie wiem jakie są mangowe standardy, ale tutaj kilka rzeczy przykuło moją uwagę. Wszystko jest czarno-białe. To po pierwsze. Po drugie, bohaterowie nie mają tych ogromnych, charakterystycznych oczu. Po trzecie, architektura! Budynki pokazane są tutaj w zadziwiający sposób. Widoczny jest każdy detal. W pewnych momentach, gdzie miałem do czynienia z większymi rysunkami, zatrzymywałem się na kilka chwil i studiowałem wszystkie szczegóły widoczne na obrazku. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.

Podsumowując, pierwszy tom "Akiry" oceniam bardzo pozytywnie. Fabuła to zdecydowanie mój klimat. Do tego mnóstwo akcji i zapierające dech w piersiach rysunki. Z tego co czytałem, to jest to klasyka. Podobno warto zapoznać się z czystej ciekawości. Nie wiem, czy jest to jakiś kanon mangi, ale ja serdecznie polecam. Mam już obok siebie drugi tom, ale na resztę będę musiał trochę poczekać. Na pewno kolejne zeszyty stoją na pierwszym miejscu na liście zakupów.

środa, 5 września 2012

5. 5 Days to Die


I kolejna krótka seria. Tym razem "5 Days to Die". Wszystko idzie zgodnie z planem. Skończyłem przed chwilą czytać i oczywiście pierwszym, za co się zabieram, jest napisanie kilku słów na blogu. Miałem ochotę na ten komiks od kilku dni, ale po "City of Dust" zastanawiałem się przez moment, czy może tego nie odłożyć. Zebrałem się jednak w sobie i sięgnąłem po niego. Miłe zaskoczenie.
Zacznijmy jednak od fabuły... Chyba większości można domyślić się po tytule. Główny bohater, policjant jedzie ze swoją żoną i córką samochodem. Wjeżdża w niego ciężarówka. Budzi się w szpitali i dowiaduje się, że jego rodzina jest operowana. Ich stan jest krytyczny. Popada w paranoję i twierdzi, że za wszystkim stoi mężczyzna, którego sprawę prowadzi od kilku lat. Lekceważy nakazy odpoczynku i poinformowany, że, jeśli będzie się ruszał, zostanie mu 5 dni życia, wypisuje się ze szpitala i idzie szukać zabójcy. Oczywiście to tylko i wyłącznie fabuła zachęciła mnie do przeczytania tego komiksu. Nie zawiodłem się. Jest to kolejne pięcioczęściowe wydanie, ale tutaj twórcy pokazują, że napięcie można dawkować aż do samego końca. To właśnie podobało mi się najbardziej.
Kiedy rysunek przypada mi do gustu, to nie jestem w stanie ocenić, czy jest lepszy od poprzednich. Na pewno jest to zupełnie inna kreska niż w "Aliasie". Tutaj większość jest czarno-biała. Tylko czasami pojawiają się czerwone fragmenty, gdzie bohater uczestniczy w jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Kolorystyka oddaję w zupełności klimat i stopień zagrożenia każdego rysunku. Zdaje się oddawać emocje bohatera.
Czytając całe "5 Days to Die" odnoszę wrażenie, jakby wszystko było dopracowane do samego końca. Nawet krótkie komentarze od autorów. Opowiadają oni zupełnie inną historię. W trakcie 4 zeszytów można dowiedzieć się, jak powstawał czytany przez nas komiks, a na końcu przeczytać obfite podziękowania. Na początku zlekceważyłem te stronicowe historyjki, ale potem wróciłem do nich i z miłą chęcią kontynuowałem ich studiowanie w kolejnych tomach.
Podsumowując, "5 Days to Die" zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Akcja dzieje się w roku 2010. Autorzy pokazali, że można stworzyć wciągający i trzymający w napięciu komiks, nie dodając do tego jakichkolwiek zombie, broni laserowych, albo, w drugą stronę, koni i rewolwerów.

wtorek, 4 września 2012

4. City of Dust




Przyszedł czas na podsumowanie całej krótkiej serii "City of Dust". Uznałem, że pierwsze wrażenie było w tym przypadku niepotrzebne, ale co się stało, to się nie odstanie... Po prostu następnym razem będę dłużej i konkretniej pisał o całej kolekcji, a nie pojedynczym zeszycie. Zbyt szybko się to czyta.
Byłem dosyć pozytywnie nastawiony do "City of Dust" po przeczytaniu pierwszego tomu. Okazało się, że pokładałem zbyt duże nadzieje w tym komiksie.
Przede wszystkim nadal utrzymuję, że są to moje klimaty. Mam na myśli ten świat w przyszłości, trochę to takie sci-fi. Nie mam nic przeciwko. Bardzo spodobała mi się również ta kwestia zakazu modlenia się, głoszenia kazań i wspominanie o wierze w Boga, jako o czymś chorym i niezrozumiałym. Motyw ten nie był za bardzo rozwinięty, ale dodawał dodatkowego klimatu i nawiązywał w jakiś sposób do starej Ziemi, na której nam przyszło teraz żyć.
Dalej jednak nie było już tak przyjemnie. Odniosłem takie nieprzyjemne wrażenie, że wszystko zostało mocno naciągnięte. Wiadomo, że tutaj ciężko o błędy merytoryczne skoro cały komiks od góry do dołu jest zmyślony. Nie chcę tutaj za bardzo spoilerować. Ciężko mi wytłumaczyć moje odczucia bez zdradzania rąbka fabuły. Powiedzmy po prostu, że główny wątek był zbyt banalny. Zaczęło się naprawdę dobrze. Mamy policjanta, motyw utracenia ojca z własnej winy... Wszystko zaczyna intrygować. Potem, kiedy powoli dowiadujemy się, o co naprawdę chodzi, przestaje to przypadać do gustu i nagle po prostu chcemy jak najszybciej dobrnąć do końca.
Ciężko jest stwierdzić, co powinno ulec zmianie. Problemem jest tutaj cała sprawa, którą prowadzi główny bohater. Przypominają się jakieś kiepskie filmy sci-fi. Początek zwiastował dużo więcej, niż dostałem w dalszych częściach.
Czytałem gdzieś opinię, że całą historię można by załatwić w jednym wydaniu. To prawda. Niestety. Mamy do czynienia z pięcioczęściowym komiksem, ale każda z nich ma nieco ponad 20 stron. To naprawdę mało. Świadczy to właśnie o tej prostocie całej historii.
Całego dopełniają rysunki, które również nie przypadły mi do gustu. Nie wiem, czy to "Alias" prezentował tak ładną kreskę, czy to po prostu kwestia mojej opinii. Główny bohater prezentował się ładnie, póki nie zdjął swojego hełmu. Oczy były, jakby za wąsko osadzone i małe przez co poważny policjant powoduje szeroki uśmiech na ustach.
Podsumowując, szału nie ma. Gdyby podobny poziom zapowiadał pierwszy zeszyt, to pewnie bym tak nie narzekał. Jednak czytałem ze sporym zainteresowaniem i nadzieją na ciekawą historię. Przeliczyłem się. Na pewno warto sprawdzić, bo wszystko krótkie i dostępne na 911 comics, ale ja osobiście odradzam.

poniedziałek, 3 września 2012

3. City of Dust #1


City of Dust #1, Radical Publishing

Tym razem zebrałem się na pierwsze wrażenia z nowego komiksu, którego pierwszą część właśnie skończyłem czytać. Posiadam 5 zeszytów z tej serii i z tego co się orientuję, to ostatnia część będzie zamknięciem całości.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że świat przedstawiony zalatuje nieco science fiction. Plecaki odrzutowe, latające samochody, kosmiczne bronie itd. Zdecydowanie jest to mój klimat. Niektóre wypowiedzi bohaterów wskazują również na fakt, że jest to jakaś daleka przyszłość, bo w dialogach wspomniane są dawne wierzenia w Boga.
Uwielbiam tego rodzaju publikacje, dlatego pewnie jeszcze dzisiaj skończę czytać i za jakiś czas wrzucę ogólne wrażenie.
Do tej pory nie dowiedziałem się zbyt wiele. Główny bohater to policjant, który będąc dzieckiem doniósł na swojego ojca. Ewidentnie przeżywa fakt, że przez niego został on skazany na dożywotnie więzienie. Detektyw Khrone jest typowym samotnikiem. Odrzuca zainteresowanie koleżanki z pracy i nie wychodzi nigdzie ze znajomymi.
Pierwsza część kończy się w sytuacji, która ma być punktem przełomowym i, tak mi się zdaje, rozpoczęciem całej fabuły, kiedy to nasz policjant natrafia na dziwne morderstwo podczas rutynowego zgłoszenia.

niedziela, 2 września 2012

2. Alias [1-15]


Alias, Marvel

Mówiłem co prawda, że w przypadku dłuższych komiksów będę wrzucał kilka recenzji, ale tutaj ciężko mówić o pierwszym i drugim wrażeniu, bo wszystko od 1 do 15 zeszytu pochłonąłem w jeden dzień. Po prostu usiadłem, odpaliłem tablet i wstałem, kiedy doszedłem do końca.
Mamy do czynienia z Panią detektyw. Była superbohaterka, która przestała nosić kostium i postanowiła zająć się właśnie tym zawodem. Fabuła dosyć oryginalna. Bałem się na początku tylko jednej rzeczy. Obawiałem się, że przez te 15 części będzie jedna sprawa. Na szczęście nasza Pani detektyw dostaje sporo zleceń i naprawdę dzieje się sporo.
Nie będę opowiadał Wam o fabule. Po prostu powiem, że komiks przypadł mi do gustu. Bohaterka ma dosyć specyficzny charakter, który da się jednak polubić. Widzimy doskonale, jak przeżywa każdą sytuację i obnaża swoje prywatne problemy. Dowiadujemy się też trochę o jej życiu prywatnym, co czyni całą historię dużo bardziej interesującą. Zwróciłem tez uwagę na fakt, w których momentach kończy się każda część. Wszystko przypomina film. Każdy "odcinek" ma swój koniec w kluczowych momentach. Mnie to nie przeszkadzało, bo zaraz otwierałem nowy zeszyt, ale gdybym nie miał tego komfortu, to czekałbym ze zniecierpliwieniem na kolejne wydanie.
Jeżeli chodzi o rysunki w komiksie, to nie wiem, jak je oceniać. Bywały momenty, kiedy zatrzymywałem oko na którymś okienku i z zachwytem śledziłem cały obraz. Na pewno autor nie skupiał się na szczegółach, ale to akurat jest plus. Sprawa rysunku to chyba rzecz osobista. Tworzą te komiksy profesjonaliści, więc raczej nie ma takich, którzy schrzanili swoją robotę. Kwestia gustu. Ja byłem pod wrażeniem.
Podsumowując, można to uznać za pierwsze wrażenie. Z tego co się orientuję, to części jest jeszcze więcej. Ja czytałem spolszczenia, więc nie interesowałem się oryginałem. Kiedy nie będę miał co czytać, to na pewno poszukam kolejnych wydań. 

1. Wstęp

Pierwszy post na blogu zawsze jest tym najbardziej specyficznym. Ma zazwyczaj za zadanie wprowadzenie czytelnika i krótkie przedstawienie swoich zamierzeń. I w tym przypadku nie będzie inaczej.
Zacznę od rzeczy oczywistych. Blog będzie kręcił się dookoła komiksu. Tylko i wyłącznie. Mam zamiar zamieszczać posta w momencie, kiedy przeczytam jakikolwiek komiks, dowiem się czegoś ciekawego lub też po prostu będę miał taką ochotę. Planuję w przypadku dłuższych wydań zamieszczać pierwsze wrażenie po kilku przeczytanych zeszytach i wrażenie końcowe, kiedy dotrę do końca danej partii materiału.
Spytacie pewnie, co będzie specyficznego w takim blogu... Przecież takich przedsięwzięć jest już mnóstwo. Ludzie piszą recenzje, a ja będę robił to samo. W zasadzie to tak. Jednak z jedną, dosyć znaczącą różnicą. Ja mam dosyć nikłe pojęcie o komiksie. Jestem zielony w tym temacie. Kiedyś czytałem jakieś mangi, ale nie trwało to długo. Ostatnio doszedłem do wniosku, że zrobiłem błąd nie dając im szansy i postanowiłem zapoznać się z większą liczbą publikacji. Moja perspektywa jest inna. Nie jestem weteranem, który jest w stanie zauważyć jakieś kopiowanie pomysłów, podobną kreskę... Ja po prostu piszę o swoich odczuciach. Będzie to dość specyficzny blog, ale mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu. Sądzę również, że mój brak doświadczenia jest w tym przypadku plusem. Dlatego zdecydowałem się na założenie bloga. Będziecie widzieli jak strona ewoluuje, treść się powiększa, a wraz z nią ja staję się bardziej oczytany. Może to być ciekawe zjawisko.
Pierwszy post pojawi się jeszcze dziś, więc będziecie mieli okazję zobaczyć w praktyce, jak ja to wszystko widzę...