środa, 5 września 2012

5. 5 Days to Die


I kolejna krótka seria. Tym razem "5 Days to Die". Wszystko idzie zgodnie z planem. Skończyłem przed chwilą czytać i oczywiście pierwszym, za co się zabieram, jest napisanie kilku słów na blogu. Miałem ochotę na ten komiks od kilku dni, ale po "City of Dust" zastanawiałem się przez moment, czy może tego nie odłożyć. Zebrałem się jednak w sobie i sięgnąłem po niego. Miłe zaskoczenie.
Zacznijmy jednak od fabuły... Chyba większości można domyślić się po tytule. Główny bohater, policjant jedzie ze swoją żoną i córką samochodem. Wjeżdża w niego ciężarówka. Budzi się w szpitali i dowiaduje się, że jego rodzina jest operowana. Ich stan jest krytyczny. Popada w paranoję i twierdzi, że za wszystkim stoi mężczyzna, którego sprawę prowadzi od kilku lat. Lekceważy nakazy odpoczynku i poinformowany, że, jeśli będzie się ruszał, zostanie mu 5 dni życia, wypisuje się ze szpitala i idzie szukać zabójcy. Oczywiście to tylko i wyłącznie fabuła zachęciła mnie do przeczytania tego komiksu. Nie zawiodłem się. Jest to kolejne pięcioczęściowe wydanie, ale tutaj twórcy pokazują, że napięcie można dawkować aż do samego końca. To właśnie podobało mi się najbardziej.
Kiedy rysunek przypada mi do gustu, to nie jestem w stanie ocenić, czy jest lepszy od poprzednich. Na pewno jest to zupełnie inna kreska niż w "Aliasie". Tutaj większość jest czarno-biała. Tylko czasami pojawiają się czerwone fragmenty, gdzie bohater uczestniczy w jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Kolorystyka oddaję w zupełności klimat i stopień zagrożenia każdego rysunku. Zdaje się oddawać emocje bohatera.
Czytając całe "5 Days to Die" odnoszę wrażenie, jakby wszystko było dopracowane do samego końca. Nawet krótkie komentarze od autorów. Opowiadają oni zupełnie inną historię. W trakcie 4 zeszytów można dowiedzieć się, jak powstawał czytany przez nas komiks, a na końcu przeczytać obfite podziękowania. Na początku zlekceważyłem te stronicowe historyjki, ale potem wróciłem do nich i z miłą chęcią kontynuowałem ich studiowanie w kolejnych tomach.
Podsumowując, "5 Days to Die" zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Akcja dzieje się w roku 2010. Autorzy pokazali, że można stworzyć wciągający i trzymający w napięciu komiks, nie dodając do tego jakichkolwiek zombie, broni laserowych, albo, w drugą stronę, koni i rewolwerów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz