wtorek, 4 grudnia 2012

21. Batman: Black and White


Wreszcie coś od DC, prawda? Mam nadzieję, że było warto tyle czekać, bo moim zdaniem zaczynam z grubej rury. Konkretniej - Batmanem. Z tych wszystkich komiksów, z którymi miałem kontakt, ten superman jest moim ulubionym. Nie byłem zachwycony filmami, ale za to komiksy zawsze robiły na mnie spore wrażenie.
Dziś przyszedł czas na recenzję czegoś wyjątkowego, wyłącznie w czerni i bieli, oznaczonego numerem 2/97. Oznacza to ni mniej ni więcej to, że ta oto 100-stronicowa książeczka ma już prawie 16 lat na karku.
Jest to wydanie specjalne - kolejny zbiór opowiadań. Wszystko zorganizowane w doskonały sposób. Możemy, na potrzeby recenzji, nazwać to antologią. Składa się ona z około dziesięciu historii, w której Batman odgrywa główną rolę. Każda przedstawia inny problem, innego bohatera i prawie zawsze kończy się to spektakularnym uratowaniem sytuacji przez naszego superbohatera.
Muszę przyznać, że w tym przypadku największą uwagę zwracałem na rysunki. Przede wszystkim dlatego, że każde z opowiadań było wykonywane przez innego artystę. To daje ogromne pole do popisu, a czytelnik może poznać twórczość wielu osób w zaledwie stu stronach.
Nie będę się wypowiadał co do treści. Jest klasyczna dla Batmana. Nie ma tutaj, o czym mówić. Na początku każdego opowiadania widać krótki opis autora i jego powiązanie z tym komiksem, powody dla których to zrobili itd.
Ostatnią sprawą, która zachwyciła mnie najbardziej był sposób przedstawienia postaci Batmana w każdej z historii. Można odnotować również fakt, że każdy rysownik w inny sposób wykorzystuje dwie jedyne dostępne barwy.
Podsumowując, ten komiks to klasyka. Uważam, że należy do kanonu w swoim rodzaju. Po prostu trzeba go przeczytać.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

20. Przygody Selen [+18]


Z racji dwudziestego posta, co traktuję wyjątkowo, postanowiłem napisać recenzję czegoś specjalnego, do tej pory nieobecnego na blogu. Najpierw miał to być Batman, ale wcześniej zacząłem przeglądać translacje Dany'ego aż natrafiłem na Przygody Selen. Chciałbym na wstępie zaznaczyć, że jest to komiks wyłącznie dla dorosłych. Nie jest tak ze względu na wulgaryzmy. Jest to po prostu komiks erotyczny.

Nazywam się Selen... Jestem gwiazdą porno z Włoch. To pierwszy album opisujący moje przygody. Zmysłowe, niegrzeczne i co więcej... Można je obejrzeć. Dołącz do Mnie po drugiej stronie lustra, a nie pożałujesz wycieczki... 

Tak to mniej więcej wygląda. Na blogu Dany'ego dostępne są jeszcze dwie translacje - części 6 i 14. Są one ze sobą niepowiązane. Przynajmniej ja nie znalazłem żadnych zbieżności w fabule. Pierwsza część jest inna różna od reszty. Głównie pod względem ilości scen erotycznych. Tutaj jest ich naprawdę dużo. Przygody Selen ograniczają się właśnie do seksu. Wszystko narysowane jest w bardzo szczegółowy sposób, co zdecydowanie urzeczywistnia cały komiks. W dwóch pozostałych prezentuje się to nieco inaczej. Tam postawiono głównie na fabułę. Jest ona widoczna, ale uważam, że w tego typu komiksach nie powinna przeważać.
Jeden z anonimowych komentarzy mówił: Świetna seria, nareszcie erotyka z fajną kreską. Myślę, że to idealnie podsumuje tę krótką recenzję. Ciężko jest znaleźć skany tego komiksu, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda. Zachęcam do przejrzenia nawet z czystej ciekawości, bo jest to zupełnie inny rodzaj, niż mamy okazję czytać na co dzień.

sobota, 1 grudnia 2012

19.Planetary. Dookoła świata i inne opowiadania. Część 1.


Dzisiaj wreszcie nadszedł czas na coś, co wreszcie zaczyna pachnieć tematyką, która chyba najbardziej kojarzy mi się z komiksami. W końcu większość myśli pewnie o Spider-manie, Batmanie, X-men... Cokolwiek. A ci za to reprezentują oczywiście superbohaterów. Na klasyki przyjdzie jeszcze czas, ale aktualnie jestem po lekturze pierwszego tomu "Planetary".
Jest to nic więcej jak antologia. Ta część zawiera 3 opowiadania. Głównym bohaterem jest Snow - superbohater, który przeżył cały XX wiek, siedząc na odludziu i nic nie robią. W końcu przychodzi do niego członkini tytułowej grupy Planetary i oferuje mu pracę. Bez większego zastanowienia Snow zgadza się i w ten sposób rozpoczyna się jego przygoda.
Ogólnie fabuła nie jest zbyt skomplikowana - ratują świat. Docenić można jednak pomysł na tą intrygę, która ma przyciągnąć superbohaterów i zaintrygować ich na tyle, żeby się tam pofatygowali.
Wspominałem również o tym, że jest to antologia. I faktycznie tak jest. Każde z opowiadań ma inny skład. Powtarzają się niektóre nazwiska, ale w każdym z nich pojawia się ktoś nowy. To chyba najbardziej podobało mi się w tym wszystkim. Opowieści są całkiem interesujące, fragmentami wręcz przezabawne, kiedy czytam, że ktoś przez prawie 100 lat siedzi, nie jedząc nic, nie pijąc... Z tego co czytałem, to autorzy tych opowiadań to jakaś elita, bo w innych ich publikacjach przewijały się naprawdę znane tytuły.
Podsumowując, komiks oceniam na ogromny plus. Wszystko przeczytałem w niecałą godzinkę, przeglądając jak zwykle każdy rysunek i obserwując kreskę autora. Jest to zupełnie co innego jak w poprzednich. Jest w niej coś, co po prostu pachnie tymi nadprzyrodzonymi sprawami, super mocami itp. Nie wiem, czemu tak jest, ale mniej więcej ja tak to widzę. Drugi tom kupony razem z pierwszym, więc niedługo poinformuję o wrażeniach z kolejnej części.

czwartek, 29 listopada 2012

18. Jednorożec #1


Rok 1565. Odrodzenie... - Po tych dwóch zdaniach kupiłem ten komiks. Nawet nie czytałem, o czym będzie. Niesamowicie brakuje mi komiksów z tych czasów. Może nie konkretnie odrodzenie, ale cokolwiek opartego na przeszłości. Renesans, starożytność, może nowożytność albo i czasy wojny... Odbiegłem jednak nieco od tematu.
Fabuła jest już całkiem ambitna. Okres wojen religijnych. W Paryżu znajdowane są ciała lekarzy. Głównym bohaterem komiksu jest Ambroży Pare - królewski chirurg. Bada cały problem tej sprawy aż w końcu dowiaduje się, że on jest następny na liście owego mordercy. I tutaj kończy się jakiekolwiek nawiązanie do historii, bo pojawiają się jakieś dziwaczne stworzenia. Wygląda to okropnie, a przypomina jakieś takie smoki. Odwołując się do opisu - niezwykłe istoty.

Bez wątpienia nie można odmówić tej publikacji oryginalności. Chyba głównie za to ją cenię. Jest jedna kwestia, która nie przypadła mi do gustu. Otóż komiks ten łamie wszem i wobec znaną wszystkim zasadę show, don't tell. Z jednej strony strasznie tego nie lubię, bo właśnie za stosowanie się do tej reguły najbardziej ciągnie mnie do komiksów. Widać dzięki temu ogromny kunszt rysowników i sposób, w jaki przekazują wszystkie wątpliwości, zmagania głównego bohatera. Tutaj wszystko to jest obecne, ale podkreślone jest przynajmniej 2-3 rysunkami pełnymi tekstu na każdą kartkę. Z drugiej strony, nie mam pojęcia, jak to inaczej rozwiązać. Zazwyczaj zdarza się to w momentach, kiedy ktoś się wzburza i zaczyna podniesionym głosem opowiadać co to mu nie leży na sercu i co to się nie działo. Historie są najczęściej rozwiązywane jako kilkanaście obrazków w kwadratowych ramkach, jakbyśmy siedzieli w głowie osoby mówiącej. Tutaj jednak tego nie ma. Kreska jest naprawdę dobra, ale czasami nie widać jej spod chmurek.
Podsumowując, komiks oceniam mimo wszystko na plus. Pamiętam, że w West sytuacja była podobna, ale tam było to jakoś lepiej rozwiązane. Czytało się to bardziej płynnie i nic nie męczyło. Jednak tutaj najbardziej przemawia do mnie fabuła. Jeżeli rozwinie się to tak, jak myślę, to może z tego być dobry komiks.

PS Jakby ktoś znał tytuły jakichś takich komiksów tego typu, to byłym wdzięczny za rzucenie kilkoma tytułami. Mam na myśli właśnie klimaty średniowiecza, wojen, starożytności...

wtorek, 27 listopada 2012

17. Death Note #1


Dzisiaj przyszedł czas na mangę. Może nie odkryłem Ameryki i na razie wybieram coś, co zna każdy, ale przyjdzie jeszcze czas na nowości i nieznane publikacje.
Kupiłem Death Note głównie dlatego, że już wcześniej to czytałem. Nigdy całe i w zasadzie niewiele, ale wiedziałem na czym to wszystko polega. Byłem po prostu chętny, żeby dowiedzieć się, co będzie dalej.
Wszystko zaczyna się od momentu, w którym Bóg Śmierci kończy hazard ze swoimi znajomymi, stwierdza, że idzie do świata ludzi. Pytany w jakim celu, przyznaje się, że zgubił swój notes. Znajduje go Light - uczeń z najlepszymi wynikami egzaminów w całej szkole, syn szefa japońskiej policji. Uczy się pilnie, pomaga w lekcjach swojej siostrze i wiedzie normalne, spokojne życie. Zaraz potem, siedząc w szkolnej ławce, zauważa na podwórku leżący notes. Podnosi go i zapoznaje się z instrukcją napisaną w języku angielskim na początku książeczki. Ogólnie działa to tak, że wpisujesz imię dowolnej osoby, podajesz sposób w jaki ma zginąć i wszystko to dzieje się w przeciągu kilku minut.
Najbardziej w tym wszystkim podobał mi się fakt, w jaki Light chce wykorzystać posiadaną władzę. Trzeba przyznać, że taki notesik daje nieograniczone możliwości. Każdy pewnie zacząłby zabijać osoby, za którymi nie przepada albo spotkanych na ulicy złodziejów. Główny bohater postanawia jednak oczyścić świat z wszelkiego zła tak, żeby przestępcy bali się już popełniać jakiekolwiek niewłaściwe uczynki. Cała historia polega na tym, że Lighta zaczyna szukać tajemniczy "L", którego imienia nie zna. Fabuła Death Note skupiać się będzie na pojedynku tych dwóch osób.
Podsumowując, jest to naprawdę dobra manga. Jedna z najlepszych i najbardziej popularnych. Dookoła niej zrobiono taką szopkę, że ciężko, aby ktokolwiek nie słyszał o tym komiksie. Mnie w pierwszej części nie podobał się tylko fakt pominięcia tych dni zapoznania się głównego bohatera z notesem. Pojawił się tylko komentarz "5 dni później" i podano liczbę osób, które zapisał do książeczki. Według mnie obserwowanie jego pierwszych kroków i rozterek byłoby całkiem ciekawym przeżyciem. Tak czy inaczej, tom drugi jest już na mojej półce. Czeka tylko, żeby go przeczytać.

niedziela, 25 listopada 2012

16. Zabójca (POWRÓT)


Zacząć warto od faktu, że wracam do pisania bloga. Miałem ogromne problemy z komputerem. Dostał się wirusa, do tego mnóstwo pracy w szkole, a ja nie miałem nawet czasu, żeby cokolwiek czytać. Teraz jednak postanowiłem nadrobić zaległości.
Zaczynam od "Zabójcy". Dorwałem go chyba w Komikslandii w Warszawie. Fabuła dosyć prosta, ale jednak postanowiłem spróbować. Głównym bohaterem jest mężczyzna, który zabija na zlecenie. Nie ma tutaj nad czym się rozwodzić.
Pierwszy tom jest swojego rodzaju wprowadzeniem do historii tego człowieka, bo wskakujemy mniej więcej w połowie jego życia. Czekając na swój cel, opowiada różne ciekawe fragmenty swojego życia - początki, nieudane zlecenie itd. Rozwodzi się również nad ogólną problematyką i etycznym sensem swojej pracy. Krótko wyjaśnia również, dlaczego postanowił w ten sposób zarabiać na życie i kiedy to wszystko ma się teoretycznie zakończyć. Wszystko dzieje się oczywiście w jego myślach. Cały tom kończy się w sposób, który zapowiada nam dalsze, bardziej emocjonujące przygody bohatera.
Rysunkowo komiks wygląda naprawdę dobrze. Wszystko w kolorze, kreska nie jest bardzo oryginalna, ale może przypaść do gustu. Akcja toczy się dosyć szybko. Doceniam również fakt, że nawet przy panujących ciemnościach na większości rysunków, widać zarysy przedmiotów. Robi to spore wrażenie.
Podsumowując, oceniam komiks na spory plus. Na pewno sięgnę po kolejne tomy. Jedynym problemem jest jednak cena. Taurus za 60-stronicowego "Zabójcę" liczy sobie 37zł. To naprawdę dużo jak na 20 minut czytania. Jednak to jest już ogólnie znane i niewiele da się z tym zrobić. A szkoda.

niedziela, 7 października 2012

15. Zakupy #3

Dzisiaj pora na krótkie zdanie relacji z mojego ostatniego zamówienia. Tym razem wszystko kupione w księgarni INCAL. Korzystam w zasadzie właśnie z niej i ze Sklepu Gildii. Reszta raczej okazjonalnie. Zbieram się również do małych zakupów na MULTIVERSUM, ale do tego jeszcze trochę czasu minie.
Tymczasem tak oto prezentuje się wspomniana lista:
Akira t. 3,4
Death Note t. 1,2
Lincoln t. 2

Kupno Akiry jest na pewno dla Was zrozumiałe. Wspominałem o tym, że zaopatrzę się w kolejny tomy i właśnie nastąpił ten moment. Death Note już kiedyś czytałem, ale ze względu na fakt, że przerwałem swoją przygodę z komiksami, to i tej mangi nie ukończyłem. Na końcu rewelacyjny Lincoln, którego recenzja jeszcze przede mną. W każdym razie dzisiaj zacząłem czytać, skończyłem i kupiłem drugi tom.
Na dzisiaj to tyle. Kolejna recenzja już niedługo. Będzie to pewnie Lincoln lub Żywe Trupy.

piątek, 5 października 2012

14. Baśnie - 1 - Na wygnaniu


Tym razem pora na pierwszą część serii "Baśnie", która zachwyciła mnie już samym swoim pomysłem. Już wtedy byłem pod ogromnym wrażeniem. Dla mnie wizja przenoszenia jakichkolwiek postaci z dawnych czasów lub nawet świata fikcji, zawsze zdawała egzamin. Dlatego też tutaj pokusiłem się o kupno pierwszego tomu.
Ogólnie fabuła przedstawia się tak, że postaci ze znanych wszystkim bajek trafiają do realnego świata wyrzuceni ze swojej krainy. Zaczynają tworzyć podziemną organizację. Nikt nie wie o ich magicznych zdolnościach, ukrywają je przed prawdziwym światem szarych ludzi. Z tego co mi wiadomo, to każdy tom będzie skupiał się na jakichś sprawach kryminalnych. Głównym bohaterem zeszytu jest niewątpliwie Wilk. Nie orientuję się, czy za każdym razem to on gra pierwsze skrzypce, ale zrobił on na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Pierwszy tom "Baśni" sprowadza się w pewnej części do przedstawienia sytuacji baśniowców, ale jest to zrobione w bardzo zgrabny sposób, który w żaden sposób nie zaburza głównego wątku, którym jest okrutne morderstwo na Róży Czerwonej, siostrze Królewny Śnieżki.
Rysunek ma swój styl. Przypomina mi trochę faktycznie starsze komiksy. Wszystko narysowane jest wyraźnie, dokładnie i naprawdę imponująco. Ja osobiście nie jestem fanem tego typu grafiki, ale potrafię ją docenić. Tak właśnie stało się w tym przypadku. Uważam, że gdyby próbować przedstawić znane ludziom historie znanych nam postaci zupełnie nową kreską, to wrażenia mogłyby być podzielone.
Ogólnie komiks zrobił na mnie spore wrażenie. Na pewno mam zamiar na dniach zamówić drugi tom. Aktualnie nie jest niestety dostępny w Sklepie Gildii, ale postaram się go jakoś zdobyć razem z kilkoma innymi kontynuacjami zaczętych przeze mnie serii. "Baśnie" łączą ze sobą dawkę grozy, tajemnicy, ale też humoru. Tak oto Dyrektor Operacyjny Królewna Śnieżka rozwiązuje sprawę śmierci swojej siostry razem z detektywem Wilkiem. Bawią również fragmenty nawiązań do rzeczywistych bajek, kiedy to wspominane są krasnoludki, czy książęta, którzy dawno wzięli już rozwody ze swoimi wymarzonymi królewnami. Tutaj nawet Piękna narzeka na nieustającą miłość Bestii.

wtorek, 2 października 2012

13. Goliat


Po długiej przerwie znów wracam do świata komiksów i blogowania. Tym razem dorwałem się do swojego rodzaju odskoczni od reszty długich serii. Wziąłem się za "Goliata" w pełni stworzonego przez Toma Gaulda. Z tego co się dowiedziałem jest to jeden z najbardziej popularnych brytyjskich rysowników.
Zacznijmy jednak od samego pierwszego wrażenia. Otóż pozytywne odczucie pojawiło się jeszcze przed otworzeniem komiksu. Bowiem jest on wydany w rewelacyjny sposób. Surowa okładka tak naprawdę zdradza główny wątek całego komiksu. Do tego duży czerwony tytuł lekko wklęśnięty. Z tyłu obszerny opis i kilka opinii o tym wydaniu. I to wszystko w twardej oprawie.
Przejdźmy teraz do samego wnętrza. Nie ma tu dużo tekstu. Gdyby nie skupiać się za bardzo na grafice, to pewnie można by go przejrzeć w dziesięć minut. Ja jednak siedziałem nad tym pół godziny. Dlaczego? Otóż tutaj właśnie pojawia się prawdopodobnie jeden z argumentów, dla których Tom Gauld jest najlepszym brytyjskim rysownikiem. Wszystko polega na grafice. Można z niej wyczytać większość spraw, które chce przekazać autor. W dosyć skąpy sposób przedstawiony jest świat, w którym, jak określił Chris Adrian, urodzić się to już połowa nieszczęścia. Nie potrafię określić tego w lepszy i bardziej dosadny sposób.
Sama fabuła to po prostu inne i kontrowersyjne przedstawienie walki Dawida z Goliatem. Skupiamy się na tym drugim, którzy okazuje się być niechętnym i przymuszanym do walki rycerzem. Nie bardzo radzi sobie z mieczem. Z racji jego gabarytów kazano mu po prostu nastraszyć przeciwnika.




Podsumowując, jest to coś zupełnie innego. Mimo faktu, że siedziałem przy tym raptem pół godzinki, to naprawdę cieszę się, że mam na półce komiks, który jest w stanie zademonstrować, jak wiele można pokazać przez zwykły rysunek. Cena jest oczywiście dosyć zaporowa, ale zachęcam do skorzystania z promocji w Sklepie Gildii. Niestety trwa ona tylko do jutra, jednak mam nadzieję, że komuś jeszcze uda się zdążyć.

niedziela, 16 września 2012

12. One Piece #1


Po dłuższej przerwie przyszedł czas na kolejną mangę. Tym razem One Piece. Mam jeszcze do przeczytania Bleach i Fullmetal Alchemist, ale z powodu fabuły zdecydowałem się zajrzeć do tego komiksu na pierwszym miejscu.
Najpierw kilka słów o fabule... Głównym bohaterem jest dzieciak mieszkający w wiosce, w której stacjonują piraci. Oczywiście zakochuje się w ich fachu i stawia sobie za cel, żeby zostać najlepszym piratem na świecie. Dla mnie wszystko przypomina Naruto tylko, że tematyka jest zupełnie inna. Dla mnie dużo łatwiejsza do strawienia. W Naruto za dużo było różnych bajek i głupot. Nie lubię rzeczy, które są od początku do końca wyssane z palca. Tutaj jest chociaż ten temat piratów, który można skądś kojarzyć. Tam, jesteśmy wprowadzani w fabułę od samego początku. To wszystko jednak kwestia gustu.
Wszystko jednak czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Dzieciak jest na swój sposób odważny, ale w tym przejawia się również jego głupota. Jest niedojrzały i roztrzepany. Jednak chyba za to go polubiłem. Jak znam życie, to z czasem będzie widać, jak zaczyna myśleć i powoli rozumieć złożoność świata, w którym żyje.
Słyszałem, że jest to jedna z najbardziej znanych mang, której końca praktycznie nie widać. Ja dopiero zacząłem, ale drugi tom już na mnie czeka. Powoli będę się zaopatrywał w kolejne zależnie od tego, czy spodoba mi się dalsze rozwinięcie akcji. Pomysł jest naprawdę dobry, a odpowiednie poczucie humoru nie pozwala się oderwać do ostatniej strony.

poniedziałek, 10 września 2012

11. Zakupy #2

Dzisiaj krótka informacja na temat kolejnych zakupów. Zauważyłem, że robię je w szaleńczym tempie, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Przez długi czas pewnie będzie jakiś zastój w owych zakupach. Jednak teraz miałem trochę pieniędzy do wydania i postanowiłem przeznaczyć je na komiksy.
Jakiś czas temu dowiedziałem się o sklepie Komikslandia w samym centrum Warszawy. Przechodzę tamtędy codziennie, więc musiałem kiedyś zajrzeć. Bardzo przyjemne miejsce. Czuje się ten komiksowy klimat. Zatrzymałem się przy półce z mangą. Kilka dni temu doszedłem do wniosku, że kolejny budżet przeznaczę tylko i wyłącznie na ten rodzaj komiksu.

Bleach t. 1 i 2
One Piece t. 1 i 2
Full Metal Alchemist t. 1

Klasyka. Najbardziej jaram się One Piece, bo po przeczytaniu opisów uznałem, że muszę to dorwać. Udało się szybciej niż myślałem. Z Bleachem i FMA już się zetknąłem, więc wiem, czego się spodziewać. Recenzje pewnie niedługo. Nadal czekam na paczkę z Gildii, więc zdecydowanie będzie, co czytać...

10. Hellboy - Nasienie Zniszczenia


Po kilku krótkich seriach, rozpoczęciach mang przyszedł czas na klasykę komiksu. Dorwałem się do "Nasienia Zniszczenia", który został stworzony właśnie dla kogoś takiego jak ja. Dla kogoś, kto dopiero co wkroczył w świat komiksu i ma ochotę zaznajomić się z prawdziwymi perełkami. Muszę przyznać, że już kiedyś przeglądałem Hellboya, ale dopiero teraz zabrałem się za to bardziej serio.
Moim pierwszym spostrzeżeniem była rzecz dziwna aczkolwiek wielce istotna. Najbardziej z całej serii kojarzę wygląd głównego bohatera i żółty napis na samym środku. Teraz został zastąpiony czarno-białym. Czytałem recenzję, w której autor ewidentnie na to narzekał, mówiąc, że nie pasuje on do czerwonej okładki. Uważam, że tak jest dużo lepiej. Przynajmniej takie jest moje odczucie.
Kolejna sprawa to oczywiście wydanie. Miękka okładka, podobno kiepski klej, który prowadzi do łatwych uszkodzeń, ale tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Na grzbiecie za to bardzo praktyczna sprawa. Nazwa serii, tytuł zeszytu, a na samym dole numer tomu. Zdecydowanie ułatwia to odpowiednie układanie na półce.
Przejdźmy jednak do wnętrza całego komiksu... Zaczniemy oczywiście od samej fabuły. Mamy rok 1944, nazistowscy okultyści zaczynają kombinować i sprowadzają na świat piekielne dziecko. Trafia ono do strony alianckiej i po jakichś dziesięciu latach wstępuje do biura zajmującego się sprawami paranormalnymi. Jego zadaniem jest ochrona ludzi przed tego typu istotami. Jest to oczywiście główny wątek. Dodatkowo mamy do czynienia z mnóstwem innych zagadek. Chociażby tajemnicza prawa ręka Hellboya, czy jego pochodzenia.
Autor rysunków prezentuje dosyć specyficzny styl. Większość narysowana jest w dosyć okrojony sposób. Dopiero, kiedy pojawia się coś, co powinno zwrócić uwagę czytelnika, zostaje to dokładnie podkreślone.
Czyta się to oczywiście świetnie. To nie ulega wątpliwości. Najbardziej przypadła mi do gustu mnogość kwadratowych ramek, w których pojawiają się myśli bohaterów i opowiadane są w nich dłuższe historie. Fabuła jest oryginalna, ale takich rzeczy nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Nowe wydanie sprawia bardzo pozytywne wrażenie.
Podsumowując, na pewno jest to jeden z komiksów, który trzeba przeczytać. Widzę, że cieszy się ogromną popularnością wśród osób znających już tę historię na pamięć. To ogromny sukces wydawców. Kolejne tomy Hellboya wędrują na moją obszerną listę zakupów, która powoli jest realizowana...

niedziela, 9 września 2012

9. Zakupy #1

Krótka piłka... Jest to blog, tak? Postanowiłem, więc informować Was o swoich złożonych zamówieniach na komiksy :) Wczoraj zamówiłem już drugi raz kilka zeszytów w Sklepie Gildii (http://www.sklep.gildia.pl/).

1. 1 x Baśnie - 1 - Na wygnaniu.
2. 1 x Goliat.
3. 1 x Lincoln - 1.
4. 1 x Żywe trupy - 1 - Dni utracone (wyd. II).

Tak wygląda lista zakupów. Jestem zadowolony. Od góry... Pierwsze dwa komiksy zostały mi polecone, także raczej nie podlega to dyskusji :) W końcu musiałem je kupić. Lincoln mnie po prostu zainteresował. Tak samo jak i Żywe Trupy. Podjąłem pewne ryzyko, ale chyba żałować nie będę. Nie chcę cały czas brnąć w to sci-fi, więc szukam czegoś w innych klimatach. Mam jeszcze kilka komiksów do przeczytania, ale staram się nie dojść do momentu, kiedy nie będę miał co czytać. Dlatego mam zawsze kilka w zapasie. Tak czy inaczej, od wczoraj czekam na przesyłkę, a jutro możecie spodziewać się kolejnego posta.
Na koniec dodam, że wybieram się jakoś w tygodniu do Komikslandii, więc pewnie też przeznaczę jakieś 50zł na kilka komiksów, także lista nieco się powiększy, o czym na pewno Was poinformuję :)

sobota, 8 września 2012

8. W.E.S.T


Obiecałem, że napiszę o czymś nowym. Nie będzie to już kolejny tom Akiry, którego swoją drogą jeszcze niestety nie posiadam. Tym razem kompletnie inna bajka niż poprzednie recenzje. Do tej pory trzymaliśmy się raczej wymyślonych wizji, jakieś katastrofy, przyszłość... Teraz przenosimy się do świata westernów. Szczerze powiedziawszy, to nie lubię tych klimatów. Filmy z miejscem akcji gdzieś na zachodzie w ogóle mnie nie kręcą. Spytacie pewnie, dlaczego w takim razie kupiłem komiks, którego sam tytuł powinien mnie zniechęcać. Otóż nie wiem. Po prostu jakoś mnie to zachęciło. Fabuła zapachniała mi dobrym kryminałem, a na westernowy klimat postanowiłem przymknąć oko. Nie żałuję. Ale zacznijmy od początku...

O świecie przedstawionym powiedziałem kilka słów i tyle w zasadzie wystarczy. Akcja toczy się we Francji w roku 1895, jednak jest to tylko epizod. Reszta dzieje się w 1901r. w USA. Mam do czynienia ze zgonami amerykańskiej elity. Giną w dziwnych okolicznościach. Postanowiono zwołać grupę niebezpiecznych przestępców, żeby rozwiązali tajemniczą zagadkę. To właśnie czwórka kryminalistów tworzy tytułowy W.E.S.T. Los całego zachodu leży w ich rękach i wydają się być jedynymi, którzy zdołają rozwikłać tę sprawę.

Klimat jest naprawdę świetny. Wszystkie rysunki, ubiór bohaterów, wymieniane w trakcie rozmów bronie, stare telefony, nawet fakt lubowania się w specjalnej herbacie, przenosi czytelnika do USA w 1901 roku.
Do rysunków nie można się przyczepić. Wszystko narysowane jest czytelnie, skrupulatnie, a cały komiks wydany jest w kolorze.
Ostatnia sprawa, która zachwyciła mnie w tym zeszycie to długie dialogi. Naprawdę czytanie całych 56 stron zajęło mi dużo więcej czasu niż zazwyczaj. Tutaj każda sprawa wyjaśniana jest w kilku zdaniach, a praktycznie na każdej kartce bohaterowie wdają się w żywe dyskusje.

Podsumowując, W.E.S.T to naprawdę oryginalny komiks. Biorąc pod uwagę fakt, że najczęściej trafiam na jakieś wizje przyszłości to western jest bardzo przyjemną odskocznią. Na pewno sięgnę po kolejne części z ogromną chęcią. Zakończenie całego zeszytu pozostawiło we mnie to, co powinno. Po prostu nie mogę się doczekać...

7. Akira #2


Długo zastanawiałem się nad tym, co tak naprawdę powinienem pisać po przeczytaniu kolejnego tomu jakiegoś komiksu. Pierwszy zeszyt to zawsze pierwsze wrażenie, ale drugi? Co można napisać, kiedy niewiele się zmieniło? Ciężko w tym przypadku coś naskrobać, skoro nie mogę zdradzać Wam fabuły. Dawno doszedłem już do wniosku, że to raczej nie będą recenzje. Przynajmniej nie takie typowe. Będę po prostu mówił, jak w moich oczach wypadł dany komiks. Teraz mamy do czynienia z dosyć długą serią, bo w Polsce wydawnictwo JPF wydało 19 tomów.
Co ja mogę Wam powiedzieć... Nadal uważam, że akcji jest tutaj naprawdę dużo. Drugi zeszyt wprowadza nas bardziej w ten tajemniczy świat dziwnego dziecka, które pojawiło się w pierwszy tomie. Zaczynamy powoli dowiadywać się, o co w tym wszystkim chodzi. Kreują się powoli dobrzy i źli bohaterowie. Można domyślać się między kim, będą się toczyły najbardziej istotne walki.
Fabuła cały czas mnie zachwyca. Czuję ogromny szacunek do kogoś, kto wymyślił takie cuda. Pomieszanie z poplątaniem. Trzyma w napięciu.
Drugi tom przeczytałem jednym tchem, ale po świetnym pierwszym wrażeniu, nie zaskoczył mnie niczym konkretnym. Po prostu trzyma poziom.

Tak jak widzicie, czasami będzie to wyglądać właśnie tak. W dzisiejszym poście bardziej poinformowałem Was o przeczytaniu Akiry #2. Nie widzę w tym żadnego problemu. To po prostu blog. Dzisiaj zabieram się za inną, stosunkowo nową serię, więc będzie o czym pisać. To mogę Wam obiecać ;)

czwartek, 6 września 2012

6. Akira #1


Muszę się Wam przyznać, że wszystkie recenzowane do tej pory komiksy czytałem w wersji elektronicznej. Dzisiaj przyszedł czas na mangę, którą posiadam materialnie. Kupiona w księgarni. Recenzja tego typu komiksów będzie wyglądała nieco inaczej. Będę pisać o każdym poszczególnym tomie. Powód jest prosty. Nie mam tak łatwego dostępu do wersji papierowych jak do elektronicznych. Do tego muszę za nie płacić, a nie jestem w stanie kupować coraz to nowsze zeszyty, kiedy to nie mam co czytać. Aktualnie jestem na etapie czytania pierwszych części mnóstwa różnych serii, także możecie spodziewać się kilku różnych propozycji.

Dzisiaj przyszła kolej na "Akirę". Tak jak wspomniałem jest to manga. Po raz kolejny to właśnie fabuła urzekła mnie w stu procentach i nacisnąłem "kup teraz" już po słowach "Tokio po III wojnie światowej". Otóż to. Mamy rok 2019. Spada jakaś bomba. Życie rozpoczyna się od nowa, a w centrum miasta widnieje ogromna dziura od zrzuconego ładunku. Poznajemy uczniów liceum, którzy tworzą razem grupę motocyklistów. Wszystko zdaje się być zwyczajne, dopóki na drodze jednego z uczniów staje dziecko o twarzy staruszka. Powoduje spore zamieszanie i rozpoczyna tym samym całą intrygę w tej mandze. Nie będę zdradzał więcej fabuły, bo mija się to z celem.

Poczyniłem kilka różnych obserwacji w trakcie czytania. Przede wszystkim akcja. Jak doskonale wiecie, przeczytałem mało komiksów w swojej karierze, ale w tym przypadku po prostu cały czas coś się dzieje. Pierwszy tom jest naprawdę pokaźnych rozmiarów. Nie jest to jakiś zeszycik z dwudziestoma stronami. Mogę śmiało powiedzieć, że znaczna większość całości pokazuje strzelanie, uciekanie, jazdę na motorze... Rzadko kiedy zdarzały się momenty, kiedy bohaterowie siedzieli i rozmawiali. Robi to wrażenie.
Druga sprawa to rysunek. Nie wiem jakie są mangowe standardy, ale tutaj kilka rzeczy przykuło moją uwagę. Wszystko jest czarno-białe. To po pierwsze. Po drugie, bohaterowie nie mają tych ogromnych, charakterystycznych oczu. Po trzecie, architektura! Budynki pokazane są tutaj w zadziwiający sposób. Widoczny jest każdy detal. W pewnych momentach, gdzie miałem do czynienia z większymi rysunkami, zatrzymywałem się na kilka chwil i studiowałem wszystkie szczegóły widoczne na obrazku. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.

Podsumowując, pierwszy tom "Akiry" oceniam bardzo pozytywnie. Fabuła to zdecydowanie mój klimat. Do tego mnóstwo akcji i zapierające dech w piersiach rysunki. Z tego co czytałem, to jest to klasyka. Podobno warto zapoznać się z czystej ciekawości. Nie wiem, czy jest to jakiś kanon mangi, ale ja serdecznie polecam. Mam już obok siebie drugi tom, ale na resztę będę musiał trochę poczekać. Na pewno kolejne zeszyty stoją na pierwszym miejscu na liście zakupów.

środa, 5 września 2012

5. 5 Days to Die


I kolejna krótka seria. Tym razem "5 Days to Die". Wszystko idzie zgodnie z planem. Skończyłem przed chwilą czytać i oczywiście pierwszym, za co się zabieram, jest napisanie kilku słów na blogu. Miałem ochotę na ten komiks od kilku dni, ale po "City of Dust" zastanawiałem się przez moment, czy może tego nie odłożyć. Zebrałem się jednak w sobie i sięgnąłem po niego. Miłe zaskoczenie.
Zacznijmy jednak od fabuły... Chyba większości można domyślić się po tytule. Główny bohater, policjant jedzie ze swoją żoną i córką samochodem. Wjeżdża w niego ciężarówka. Budzi się w szpitali i dowiaduje się, że jego rodzina jest operowana. Ich stan jest krytyczny. Popada w paranoję i twierdzi, że za wszystkim stoi mężczyzna, którego sprawę prowadzi od kilku lat. Lekceważy nakazy odpoczynku i poinformowany, że, jeśli będzie się ruszał, zostanie mu 5 dni życia, wypisuje się ze szpitala i idzie szukać zabójcy. Oczywiście to tylko i wyłącznie fabuła zachęciła mnie do przeczytania tego komiksu. Nie zawiodłem się. Jest to kolejne pięcioczęściowe wydanie, ale tutaj twórcy pokazują, że napięcie można dawkować aż do samego końca. To właśnie podobało mi się najbardziej.
Kiedy rysunek przypada mi do gustu, to nie jestem w stanie ocenić, czy jest lepszy od poprzednich. Na pewno jest to zupełnie inna kreska niż w "Aliasie". Tutaj większość jest czarno-biała. Tylko czasami pojawiają się czerwone fragmenty, gdzie bohater uczestniczy w jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Kolorystyka oddaję w zupełności klimat i stopień zagrożenia każdego rysunku. Zdaje się oddawać emocje bohatera.
Czytając całe "5 Days to Die" odnoszę wrażenie, jakby wszystko było dopracowane do samego końca. Nawet krótkie komentarze od autorów. Opowiadają oni zupełnie inną historię. W trakcie 4 zeszytów można dowiedzieć się, jak powstawał czytany przez nas komiks, a na końcu przeczytać obfite podziękowania. Na początku zlekceważyłem te stronicowe historyjki, ale potem wróciłem do nich i z miłą chęcią kontynuowałem ich studiowanie w kolejnych tomach.
Podsumowując, "5 Days to Die" zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie. Akcja dzieje się w roku 2010. Autorzy pokazali, że można stworzyć wciągający i trzymający w napięciu komiks, nie dodając do tego jakichkolwiek zombie, broni laserowych, albo, w drugą stronę, koni i rewolwerów.

wtorek, 4 września 2012

4. City of Dust




Przyszedł czas na podsumowanie całej krótkiej serii "City of Dust". Uznałem, że pierwsze wrażenie było w tym przypadku niepotrzebne, ale co się stało, to się nie odstanie... Po prostu następnym razem będę dłużej i konkretniej pisał o całej kolekcji, a nie pojedynczym zeszycie. Zbyt szybko się to czyta.
Byłem dosyć pozytywnie nastawiony do "City of Dust" po przeczytaniu pierwszego tomu. Okazało się, że pokładałem zbyt duże nadzieje w tym komiksie.
Przede wszystkim nadal utrzymuję, że są to moje klimaty. Mam na myśli ten świat w przyszłości, trochę to takie sci-fi. Nie mam nic przeciwko. Bardzo spodobała mi się również ta kwestia zakazu modlenia się, głoszenia kazań i wspominanie o wierze w Boga, jako o czymś chorym i niezrozumiałym. Motyw ten nie był za bardzo rozwinięty, ale dodawał dodatkowego klimatu i nawiązywał w jakiś sposób do starej Ziemi, na której nam przyszło teraz żyć.
Dalej jednak nie było już tak przyjemnie. Odniosłem takie nieprzyjemne wrażenie, że wszystko zostało mocno naciągnięte. Wiadomo, że tutaj ciężko o błędy merytoryczne skoro cały komiks od góry do dołu jest zmyślony. Nie chcę tutaj za bardzo spoilerować. Ciężko mi wytłumaczyć moje odczucia bez zdradzania rąbka fabuły. Powiedzmy po prostu, że główny wątek był zbyt banalny. Zaczęło się naprawdę dobrze. Mamy policjanta, motyw utracenia ojca z własnej winy... Wszystko zaczyna intrygować. Potem, kiedy powoli dowiadujemy się, o co naprawdę chodzi, przestaje to przypadać do gustu i nagle po prostu chcemy jak najszybciej dobrnąć do końca.
Ciężko jest stwierdzić, co powinno ulec zmianie. Problemem jest tutaj cała sprawa, którą prowadzi główny bohater. Przypominają się jakieś kiepskie filmy sci-fi. Początek zwiastował dużo więcej, niż dostałem w dalszych częściach.
Czytałem gdzieś opinię, że całą historię można by załatwić w jednym wydaniu. To prawda. Niestety. Mamy do czynienia z pięcioczęściowym komiksem, ale każda z nich ma nieco ponad 20 stron. To naprawdę mało. Świadczy to właśnie o tej prostocie całej historii.
Całego dopełniają rysunki, które również nie przypadły mi do gustu. Nie wiem, czy to "Alias" prezentował tak ładną kreskę, czy to po prostu kwestia mojej opinii. Główny bohater prezentował się ładnie, póki nie zdjął swojego hełmu. Oczy były, jakby za wąsko osadzone i małe przez co poważny policjant powoduje szeroki uśmiech na ustach.
Podsumowując, szału nie ma. Gdyby podobny poziom zapowiadał pierwszy zeszyt, to pewnie bym tak nie narzekał. Jednak czytałem ze sporym zainteresowaniem i nadzieją na ciekawą historię. Przeliczyłem się. Na pewno warto sprawdzić, bo wszystko krótkie i dostępne na 911 comics, ale ja osobiście odradzam.

poniedziałek, 3 września 2012

3. City of Dust #1


City of Dust #1, Radical Publishing

Tym razem zebrałem się na pierwsze wrażenia z nowego komiksu, którego pierwszą część właśnie skończyłem czytać. Posiadam 5 zeszytów z tej serii i z tego co się orientuję, to ostatnia część będzie zamknięciem całości.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że świat przedstawiony zalatuje nieco science fiction. Plecaki odrzutowe, latające samochody, kosmiczne bronie itd. Zdecydowanie jest to mój klimat. Niektóre wypowiedzi bohaterów wskazują również na fakt, że jest to jakaś daleka przyszłość, bo w dialogach wspomniane są dawne wierzenia w Boga.
Uwielbiam tego rodzaju publikacje, dlatego pewnie jeszcze dzisiaj skończę czytać i za jakiś czas wrzucę ogólne wrażenie.
Do tej pory nie dowiedziałem się zbyt wiele. Główny bohater to policjant, który będąc dzieckiem doniósł na swojego ojca. Ewidentnie przeżywa fakt, że przez niego został on skazany na dożywotnie więzienie. Detektyw Khrone jest typowym samotnikiem. Odrzuca zainteresowanie koleżanki z pracy i nie wychodzi nigdzie ze znajomymi.
Pierwsza część kończy się w sytuacji, która ma być punktem przełomowym i, tak mi się zdaje, rozpoczęciem całej fabuły, kiedy to nasz policjant natrafia na dziwne morderstwo podczas rutynowego zgłoszenia.

niedziela, 2 września 2012

2. Alias [1-15]


Alias, Marvel

Mówiłem co prawda, że w przypadku dłuższych komiksów będę wrzucał kilka recenzji, ale tutaj ciężko mówić o pierwszym i drugim wrażeniu, bo wszystko od 1 do 15 zeszytu pochłonąłem w jeden dzień. Po prostu usiadłem, odpaliłem tablet i wstałem, kiedy doszedłem do końca.
Mamy do czynienia z Panią detektyw. Była superbohaterka, która przestała nosić kostium i postanowiła zająć się właśnie tym zawodem. Fabuła dosyć oryginalna. Bałem się na początku tylko jednej rzeczy. Obawiałem się, że przez te 15 części będzie jedna sprawa. Na szczęście nasza Pani detektyw dostaje sporo zleceń i naprawdę dzieje się sporo.
Nie będę opowiadał Wam o fabule. Po prostu powiem, że komiks przypadł mi do gustu. Bohaterka ma dosyć specyficzny charakter, który da się jednak polubić. Widzimy doskonale, jak przeżywa każdą sytuację i obnaża swoje prywatne problemy. Dowiadujemy się też trochę o jej życiu prywatnym, co czyni całą historię dużo bardziej interesującą. Zwróciłem tez uwagę na fakt, w których momentach kończy się każda część. Wszystko przypomina film. Każdy "odcinek" ma swój koniec w kluczowych momentach. Mnie to nie przeszkadzało, bo zaraz otwierałem nowy zeszyt, ale gdybym nie miał tego komfortu, to czekałbym ze zniecierpliwieniem na kolejne wydanie.
Jeżeli chodzi o rysunki w komiksie, to nie wiem, jak je oceniać. Bywały momenty, kiedy zatrzymywałem oko na którymś okienku i z zachwytem śledziłem cały obraz. Na pewno autor nie skupiał się na szczegółach, ale to akurat jest plus. Sprawa rysunku to chyba rzecz osobista. Tworzą te komiksy profesjonaliści, więc raczej nie ma takich, którzy schrzanili swoją robotę. Kwestia gustu. Ja byłem pod wrażeniem.
Podsumowując, można to uznać za pierwsze wrażenie. Z tego co się orientuję, to części jest jeszcze więcej. Ja czytałem spolszczenia, więc nie interesowałem się oryginałem. Kiedy nie będę miał co czytać, to na pewno poszukam kolejnych wydań. 

1. Wstęp

Pierwszy post na blogu zawsze jest tym najbardziej specyficznym. Ma zazwyczaj za zadanie wprowadzenie czytelnika i krótkie przedstawienie swoich zamierzeń. I w tym przypadku nie będzie inaczej.
Zacznę od rzeczy oczywistych. Blog będzie kręcił się dookoła komiksu. Tylko i wyłącznie. Mam zamiar zamieszczać posta w momencie, kiedy przeczytam jakikolwiek komiks, dowiem się czegoś ciekawego lub też po prostu będę miał taką ochotę. Planuję w przypadku dłuższych wydań zamieszczać pierwsze wrażenie po kilku przeczytanych zeszytach i wrażenie końcowe, kiedy dotrę do końca danej partii materiału.
Spytacie pewnie, co będzie specyficznego w takim blogu... Przecież takich przedsięwzięć jest już mnóstwo. Ludzie piszą recenzje, a ja będę robił to samo. W zasadzie to tak. Jednak z jedną, dosyć znaczącą różnicą. Ja mam dosyć nikłe pojęcie o komiksie. Jestem zielony w tym temacie. Kiedyś czytałem jakieś mangi, ale nie trwało to długo. Ostatnio doszedłem do wniosku, że zrobiłem błąd nie dając im szansy i postanowiłem zapoznać się z większą liczbą publikacji. Moja perspektywa jest inna. Nie jestem weteranem, który jest w stanie zauważyć jakieś kopiowanie pomysłów, podobną kreskę... Ja po prostu piszę o swoich odczuciach. Będzie to dość specyficzny blog, ale mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu. Sądzę również, że mój brak doświadczenia jest w tym przypadku plusem. Dlatego zdecydowałem się na założenie bloga. Będziecie widzieli jak strona ewoluuje, treść się powiększa, a wraz z nią ja staję się bardziej oczytany. Może to być ciekawe zjawisko.
Pierwszy post pojawi się jeszcze dziś, więc będziecie mieli okazję zobaczyć w praktyce, jak ja to wszystko widzę...